Wielkie wejście

Na skraju wyobraźni zauważyłem ją już w drugiej połowie lutego. Pojawiała się z reguły przed południem, a znikała zwykle po kilku godzinach. Odbite promienie słoneczne powodowały wirowanie barw i konturów. Rozgrzewała się i pęczniała nieco, ale studzona wiatrem znikała, rozmywając się stopniowo w zimnych szarościach.
Z jednej strony wyposażona we wszelkie akcesoria ruchu, ale jednocześnie przyblokowana elementami blokującymi.
Na wszystko przychodzi swój czas.
Praca wykonana moją tradycyjną techniką. Plama ciemnej, rozcieńczonej tempery rozlana na kartonie muzealnym. Po przeschnięciu szczegóły dopracowane tuszem i kredkami pastelowymi.